Jeszcze dzis rano smigalismy wsrod murow i po wielkim stambulskim bazarze narzekajac, ze strasznie goraco. W Warszawie przywitala nas zima w pełni, z lotu ptaka miasto lsnilo od sniegu.
Klopoty lotniskowe niestety nas dopadly, juz wychodzac z hotelu dowiedzielismy sie, ze lot jest odwolany, dzieki szybkiej informacji od Aliczka i Qubka migusiem skierowalismy sie do biura Havas-przedstawiciela LOTu w Turcji (bardzo dziekujemy za pomoc), tam przebookowano nasz bliet na lot Stambuł-Budapeszt-Warszawa. Wylecielismy godzine przed planowanym lotem- o 16:20 tureckiego czasu, do Budapesztu dotarlismy z opoznieniem o 18:05, naszczescie nastepny samolot na nasz czekal, sprintem przez cale lotnisko z terminala A do B i juz bylismy w samolocie do Warszawy. Ale tu niestety pojawily sie nastepne klopoty, za oknem sniezyca i kolejne opoznienia, spedzilismy w samolocie ok godziny nie wiedzac czy polecimy. W koncu samolot zostal spryskany jakims specjalnym plynem o zapachu ludwika i odlecielismy.
Na lotnisku czekal juz na nas Aliczek z torba pelna czapek, szalikow, kozuchow:) Dzola zaopatrzyla nas w swieze buleczki i inne smakolyki, wciagnelismy pyszna kolacyjke. Bardzo dziekujemy za zakupy, podwozke i wszystkie cieplusie szaliko-czapki.
Teraz ide juz spac, bo rano przebijam sie przez sniegi i lody do Nideczki, ale jutro postaram sie uzupelnic bloga o przydatne dla wybierajacych sie w te rewiry informacje.